Szczawnica, 15 lutego 2015
szybka powtórka...
Tak mnie wzięło na te Małe Pieniny, że postanowiłem pojechać jeszcze raz. W drodze napadła mnie jednak pewna dawka lenistwa i stwierdziłem że właściwie, to nie za bardzo mi się chce wyłazić na samą górę. Głównie za sprawą butów niezbyt pasujących do chodzenia po śniegu. Pewną moralną podstawą było postanowienie, że tak naprawdę, to ja jadę na plener foto, więc gdziekolwiek znajdę jakieś dobre widoki, będzie ok.
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Zdecydowałem się na ćwierć dnia opuścić kraj ojczysty, udać się wzdłuż Dunajca, deptakiem po słowackiej stronie i porozglądać się trochę po okolicy. I tu najpierw mały zonk: okazało się, że plac przy ujściu Grajcarka ogrodzili i wjechali maszynami budowlanymi :( Wielka krzywda się stała, bo aby w miarę spokojnie zostawić auto, musiałem podjechać w górę aż pod cmentarz i stamtąd zejść na nogach taka sobie rozgrzewka...
Przekroczywszy granicę, skręciłem w lewo i podszedłem kawałek w górę wzdłuż Leśnickiego Potoku, skąd zawróciłem, jak tylko w polu widzenia znalazły się zabudowania jakoś nie miałem wtedy natchnienia, aby oglądać słowackie domy.
Po zejściu do Dunajca, obszedłem dookoła Sokolicę, po czym wróciłem do samochodu akurat w sam czas, aby zdążyć na umówione spotkanie. W drugiej połowie dnia, już w towarzystwie, podjechałem do Jaworek, gdzie zostawiliśmy wehikuł na ostatnim parkingu przy zółtym szlaku, prowadzącym na Przełęcz Rozdziela i podeszliśmy na nogach dalej. Na samą przełęcz nie dane nam było wyjść z powodu ograniczeń czasowych, więc zatrzymaliśmy się na końcu dolinki, tuż za Rezerwatem Biała Woda.
Dzień był ekstremalnie pogodny. Niskie, zimowe słońce, nawet w południe oświetlało okolicę ciepłym, „fotograficznym” światłem, co stworzyło sposobność do wynalezienia kilku nienajgorszych ujęć. Rzecz jasna, co południe, to południe. Nie obeszło się więc bez składanek hadeerowych, ale efekt końcowy jest, a to najważniejsze:
8 marca 2015r.