Las łęgowy w Przegorzałach
ustawka ekologów z urzędnikami
Niby nic takiego trochę krzaków i drzew nad Wisłą w tzw. międzywałach. Fakt obiektywny jest taki, że wygląda to fajnie, prawie jak dżungla amazońska. W porze letniej trudno przejść, nie ryzykując przynajmniej skręcenia kostki. Powalone, omszałe pnie, pnącza zwisające z drzew, porośnięte rzęsą oczka wodne to wszystko robi wrażenie. W dodatku z góry dobiegają non stop hałasy ptaków, a i dołem coś niekiedy przemknie zdaje mi się, że przynajmniej sarny są na pewno.
Temat nawraca co jakiś czas, gdy urzędnicy Regionalnego Zarządu Gozpodarki Wodnej przypominają sobie, że mają trzymać porządek nad Wisłą. Wtedy z kolei ekolodzy zwierają szeregi i wołają: nie pozwolimy wyciąć!. I właściwie nie wiadomo, kto ma racje: czy jedni że zagrożenie powidziowe, czy drudzy że ochrona roślin i zwierząt? Pikanterii dodaje fakt, że te same drzewa przez jednych są przedstawiane jako zagrożenie, a przez drugich jako wręcz ochrona przed powodzią!
I bądź tu, człeku, mądry! Jak mawiają przyjaciele ze wschodu: biez wodki nie razbieriosz!
Dlatego, gdy ostatnio tema znów nawrócił, postanowiłem przyjąć postawę aktywnej neutralności. To znaczy: nie wartościować, nie opowiadać się po żadnej ze stron, tylko pojechać, zobaczyć, pofotografować... I w ten sposób mamy to, co mamy...
17 maja 2015r.