Powódź

Wielka woda w Krakowie

Lało i lało – przez trzy dni. Aż wylało. Powódź, jakiej Maopolska nie znała za mej pamięci. Całe szczęście, że wały wytrzymały i w mieście skończyło się na niewielkich lokalnych podtopieniach. Z wyjątkiem zalania Nowohuckiej w okolicy Zadworza. Oczywiście spiskowi teoretycy dziejów z miejsca ukuli teorię, jakoby wały zostały celowo wysadzone, by ocalić elektrociepłownię w Łęgu. Zresztą, kto tam wie – i tak mogło być... Ja w każdym razie wybuchu nie widziałem, za to pod Wawelem trochę pospacerowałem (przemoczywszy przy tym buty) – i com widział, to przedstawiam: na świadectwo małości człowieka wobec żywiołu.

19 maja 2010r.

e-mail
jck1968
Do góry